Impossible Creatures

Była raz sobie Sigma: The Adventures of Rex Chance. Dziewczynka miała wyrodnych rodziców, Relic Entertainment, którzy postanowili ją sprzedać złemu panu Microsoftowi. Ten zapłacił parę milionów, po czym przyjął łaskawie młódkę pod swój dach. Kazał jej jednak zapomnieć o przeszłości. Nawet imię jej zmienił, stary zbereźnik. Dziś dziewczynka nazywa się Impossible Creatures. Niemożebna kreatura!

NIESAMOWITY POMYSŁ…

Nowy program ze stajni Billa Gatesa przenosi graczy w lata 30-te minionego wieku i oddaje im w ręce tajemnicze urządzenie zwane Sigmą. Służy ono do manipulacji genami zwierząt. Od tej pory połączenie potężnego tygrysa z oślizgłym wężem albo drobnego chomiczka z długoszyjną żyrafą wcale nie kończy się fiaskiem. Wręcz przeciwnie! Na świat przychodzą coraz to liczniejsze pokraki, stanowiące krzyżówkę około 50 całkowicie różnych gatunków (są wśród nich mewy, strusie, żółwie, węże, tygrysy, niedźwiedzie, pancerniki, nosorożce, słonie i inne, nie mniej znane stworzenia). Mutacje przydają się zaś do… prowadzenia wojen. Tak osobliwy pomysł przyjść mógł do głowy tylko i wyłącznie w firmie Relic Entertainment, słynącej z przeboju o nazwie Homeworld. Ten trójwymiarowy, kosmiczny RTS nie odniósł wielkiego sukcesu finansowego, jednak zyskał znakomite recenzje w prasie. Jego twórcy postanowili więc pójść dalej, jeszcze głębiej zatopić się w gatunek, który tak dokładnie poznali. Stąd właśnie wziął się Impossible Creatures. Jednak tym razem zabawa nie toczy się w kosmosie, a na kilkunastu samotnych wysepkach tworzących cztery różne ekosystemy na jednym, rozległym archipelagu, zagubionym wśród odmętów Południowego Pacyfiku. Tam właśnie osiedlił się pewien szaleniec, pragnący… przejąć władzę nad światem. Gracz musi mu się przeciwstawić i w ciągu 15 rozbudowanych misji udowodnić swoje racje. Oczywiście do jego dyspozycji pozostają zwierzęta oraz laboratorium Sigmy. Łącznie da się stworzyć kilka tysięcy różnych stworzeń (!!!); każde o nieco innych cechach, odziedziczonych po mieczu i kądzieli. Sprawi to, że znaczenia nabierze w Impossible Creatures to, co w RTS-ach powinno być najważniejsze: strategia.

…CUDOWNA GRAFIKA…

Siłą programu ma być też grafika. Autorski silnik, trójwymiarowy oczywiście, cechować będzie bogactwo animacji. Wszystkie zwierzęta i rośliny znajdujące się na wyspie mają się realistycznie poruszać, a ich zachowanie nie powinno budzić wrażenia sztuczności! Co więcej, otoczenie powinno wpływać na zwierzęta i warunkować ich skuteczność w boju. Oznacza to, że przy planowaniu poszczególnych krzyżówek genetycznych trzeba uwzględnić kształt i rodzaj terenu, w jakich przyjdzie im działać. Jednym słowem autorzy Impossible Creatures pomyśleli o wszystkim, o czym pomyśleć powinni i zadbali o to, o co zadbać wypadałoby, zwłaszcza przy tworzeniu tak ambitnego projektu. Przejawem wysokiej jakości grafiki ma być też tradycyjny już zestaw atrakcji, takich jak zachowanie cyklu dnia (zachody słońca są ponoć śliczne), zmienna pogoda i zestaw dość wygodnych i funkcjonalnych kamer, pokazujących toczące się w grze wydarzenia w sposób maksymalnie użyteczny. Ta ostatnia rzecz była dotychczas bolączką wielu trójwymiarowych RTS-ów; zwyczajnie nie dało się w nie grać bez ciągłego manipulowania przy fruwającym nad terenem bitwy 'oku’.

…HIT?

Właśnie, czy Impossible Creatures stanie się przebojem? Czy tej uroczej dziewczynce uda się przepoczwarzenie w piękną kobietę? Szansa jest, zwłaszcza że gra na coś w sobie z Black & White, obwołanego jedną z najbardziej rewolucyjnych gier minionego roku. Tyle że – obawiam się, że i w tym przypadku MicroSoft zastosuje swoją wspaniałą politykę cenową, polegającą na wprowadzaniu na polski rynek gier niezlokalizowanych, ale za to cholernie drogich. I znów w naszym kraju obłowią się piraci, a o grze da się powiedzieć to samo, co o Homewordzie – dziennikarzom się podobał…